Szukałem tego wydawnictwa bardzo, ale to bardzo długo. A kiedy się tylko znalazło w moim zasięgu, pomiędzy „znalezieniem się” a zakupem upłynęło 2,3 (słownie – dwie i trzy dziesiąte) sekundy, a to tylko dlatego, że mi net haczył. Takiego majstersztyku się nie przegapia, bo się to potem może czkawką odbić. Muzyka, która jest jednocześnie techniczna i progresywna, a z drugiej strony niesamowicie klimatyczna. Oj, polecieli Norwegowie tym albumem, polecieli – ponad 40 minut solidnej dawki dźwiękowej, melomańskiej wirtuozerii. Otóż wyobraźcie sobie od strony instrumentalnej Cynic, zmemłany z czystymi, zmanierowanymi wokalami w stylu lat 70-tych. Widać więc, że nie jest to album grindowy ani nawet deathowy, więc nie ma tu brutalności, popierdalających jak Polacy do kościoła galopad perkusyjnych czy siarczystych wyziewów. To co jest, to prawdziwa łamigłówka dźwiękowa, szarada dla najwytrwalszych. Stopień zakombinowania kawałków po prostu przygniata, więc jeśli męczy cię, czytaczu, Control Denied bądź Mastodon, to się nawet nie zabieraj za Spirala. Powiedzieć o strukturze, że jest zagmatwana, to jak powiedzieć o Chińczykach, że jest ich dużo. Jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju – ilość zmian tempa, metrum, rytmu i ogólnie wszystkiego sprawia, że muzyka jest absolutnie nieprzewidywalna. I to jest coś, co mi niesamowicie odpowiada, bowiem nie ma tu czegoś takiego jak powtarzalność czy wtórność. Że tak pozwolę sobie użyć do opisania tej muzyki tytułu kawałka z EPki Negativa – „Chaos In Motion”. Ale chaos pod kontrolą, taki freestyle. Do tego całego zamieszania dochodzą jeszcze całkowicie nieszablonowe melodie, które nadają muzyce bardzo enigmatycznego charakteru. Strona instrumentalna prezentuje się niesamowicie – precyzyjnie, bez najmniejszej skazy grane nuty, a jednocześnie brzmiące bardzo naturalnie. Żadnych zagrań na siłę – a to już jest coś, bo niewielu tak umie. No i oczywiście mój konik, czyli bas. Spiral Architect to jedna z tych nielicznych kapel, które potrafią wykorzystać potencjał tego instrumentu. Istny fenomen! A gościnnie w „Occam’s Razor” Sean Malone. Ale kawałkiem, którego mógłbym słuchać non stop i polecić dosłownie każdemu jest „Cloud Constructor”. Solówka z drugiej części utworu jest wśród moich trzech ulubionych solówek. Za nią samą gotowym dać 10.
ocena: 9,5/10
deaf
oficjalna strona: www.spiralarchitect.com
podobne płyty:
- TWISTED INTO FORM – Then Comes Affliction To Awaken The Dreamer
- WATCHTOWER – Energetic Disassembly
moja ukochana i niestety nieosiągalna.. a "Cloud Constructor" jest kozakiem nawet na tle tej płyty :p
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten album! Można go gdzieś jeszcze kupić?
OdpowiedzUsuń