Krakowski Patologicum jest reprezentantem „popularnego” sportu brutal gore-grind. Oczywiste jest to, że jeżeli coś jest popularne, to jest uprawiane przez dość liczne grono ludzi. Ale oczywistym jest także i to, że w każdym, nawet najpopularniejszym sporcie tylko mała grupa osób jest naprawdę dobra w tym co robi, i właśnie do tej grupy zalicza się Patologicum. Ich debiutancki album zawiera 14 chorych, dzikich i brutalnych bełtów. Większość kawałków jest poprzedzona krótkimi intrami, chyba z jakiś filmów, a jeden nawet z jakiejś kroniki kryminalnej (!). Muszę przyznać, że przyjemnie się relaksuję przy tej muzyce. Panowie grają na mniej więcej takim samym poziomie jak Dead Infection oraz Reinfection, można nawet byłoby powiedzieć, że idealnie łączą właściwości obu tych zespołów. Oprócz tego dość często grają, że tak powiem, bardzo chwytliwie. Nie skupiają się tylko na jak najszybszym napierdalaniu, ale także obracają się w wolniejszych, walcowatych klimatach oraz w średnich „motroheadowych” tempach. No i ten wokal… chyba to, co najbardziej mnie rozwala na tym albumie, to właśnie wokal. Kapitalna robota! Growlingi, krzyki, kwiki, bulgoty, bełkoty i inne wymioty! Gardłowy idealnie wyczuwa czego, i w którym momencie ma użyć ze swej bogatej baterii. Miłośnikom solidnego brutal grindu polecam bliższy kontakt z zespołem. Cóż mi więcej pozostaje, jak nie zapytać „czy ten spokojny, cieszący się dobrą opinią elektryk był również zabójcą innych?”.
ocena: 8/10
corpse
podobne płyty:
- DEAD INFECTION – A Chapter Of Accidents
Jak na goregrind to nawet warty posiadania
OdpowiedzUsuń