Czesi z Parasophisma muszą być konkretnie jebnięci. Już na „dzień dobry” przekonuje nas o tym tytuł albumu, który w pełnej krasie brzmi: A variable invariability varied in dependency on variations caused by the invariability of invariability remains the same when all the variations of fractals of delight have been done (tym sposobem, nie robiąc nic, dołożyłem kilka linijek tekstu ;]). Wracając do samego tytułu warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze — co się natychmiast rzuca w oczy — długość; po drugie – treść, która sugeruje kompletny brak barier myślowych u twórców. Brakowi zahamowań wtóruje, co się dość szybko rzuca (tym razem) na uszy, konkretne zwariowanie muzyczne. Śmiało można powiedzieć, że dostajemy do rąk album eksperymentalny, który całymi garściami czerpie z jazzu, rocka, może nawet popu, a także całej masy innych podgatunków. Awangarda pełną gębą – dziwne instrumentarium (bo jak inaczej nazwać flet zaangażowany do ekstremy), niespotykane w metalu melodie, nawet radość i głupkowaty uśmiech towarzyszący słuchaniu (zdarza się) też jakoś mrokom nie przystaje. Niemniej jednak elementy charakterystyczne dla cięższych odmian metalu także daje się odnaleźć i to nawet nie tak trudno. Takie rzeczy jak growl, agresywne (jak na kapelę) riffy, czy szybkie (patrz wyżej) gary, to elementy, które każdy fan wygrzewu znać musi, a które pojawiają się na albumie i dodają kopa kombinatorstwu i eksperymentom. Wydaje się jednak, że metal jest tu podobnym źródłem inspiracji jak gatunki wspomniane wcześniej – trudno powiedzieć, by death, czy raczej doom, był dla kapeli punktem wyjścia, choć Czesi starają się o tym słuchacza dość często przekonywać. Jak im się udaje – musicie przekonać się sami. Jest tu tak wiele udziwnień, spokojnych, wręcz powolnych temp, damskich wokali, iście jazzowych rytmów, że metalowość albumu nie jest oczywista. Co nie znaczy, że nie ma jej wcale – posłuchajcie „Who Rejoices is Happy, Who Saddens Not Rejoices”, „Tips and Tricks for Successful Attaining One’s Goal (for Women Only)”, czy ostatniego „…with Accuracy Exceeding the Possibility of Its Achieving…”, a łatwo się przekonacie, że podgonić też potrafią. Wydaje się jednak, że najlepiej się czują, gdy mogą kombinować i łamać utarte schematy. Takich kawałków jest zdecydowana większość: począwszy od pierwszego „The Contrariety of Someone’s Generally Recognized „Common Thoughts”, który rozpoczyna się jazzową solówką, poprzez prawie folkowy „The vain effort of pedanties”, a skończywszy na wspomnianym już „…with Accuracy Exceeding…”, który, prócz kopnięcia, ma także nieliniową i połamaną strukturę. Pozostałe utwory, których wymienienie podwoiłoby długość tekstu, tylko potwierdzają takie odczucia. Fani czystości gatunkowej nie mają tu czego szukać – tu trzeba mieć szeroką tolerancję muzyczną. Warto też wspomnieć o technice sąsiadów z południa, bo jest ona niebanalna – jest to coś, co się niekiedy gubi, gdy kapela zbytnio stawia na kombinowanie. Stara się wtedy ukryć braki w umiejętnościach, udziwniając co się da. Tu jest wszystko jak należy. Gdyby jeszcze realizacja była ciut lepsza, szczególnie jeśli chodzi o dolne rejestry, które bywa, że są przesadzone. Generalnie jednak jest nieźle. Jak ktoś lubi.
ocena: 7,5/10
deaf
oficjalna strona: www.parasophisma.com
0 comments:
Prześlij komentarz