23 marca 2010

Elend – Leçons de Ténebres [1994]

Elend - Leçons de Ténebres recenzja okładka review coverUpadek Lucyfera może stać się kanwą także dla dzieł lirycznych — klasycznych — zarówno w swej formie, jak i treści. Przedstawiając historię Gwiazdy Porannej francuskie trio Elend, postanowiło odwołać się do takich właśnie klasycznych wzorców: do miltonowskiego „Raju Utraconego”, do „Małej Pasji” Dürera czy „Le Burg a la croix” Victora Hugo. Zaowocowało to powstaniem albumu na wskroś poetyckiego, mocno zakorzenionego w europejskiej sztuce, a jednocześnie bardzo współczesnego – mrocznego, przytłaczającego i „zakazanego”. I choć próżno tu szukać całej blackowej stylistyki, złowrogich (;]) makijaży i poodwracanych krzyży, nie można przejść obok tego albumu z uśmiechem na twarzy. Muzyka odwołuje się do najciemniejszych zakamarków, najbardziej mrocznych emocji i bluźnierczych myśli. Mimo to jednak, nie jest prostacka ani prymitywna w swym wydźwięku, tak bardzo odległa od całego tabunu, jakże pretensjonalnych, blackowych nawoływań. Słychać w niej wiele rozpaczy, niepewności, ale także złości, gniewu i buntu. Tutaj treść idzie w parze z wokalami, których Francuzi mają kilka w użyciu. Począwszy od męskich, czystych, czasami jakby zafałszowanych linii wokalnych, poprzez kobiece soprany, na (blackowych) krzykach i wrzaskach skończywszy. I chyba największe wrażenie robią te właśnie opętańcze krzyki – są bardzo, ale to bardzo nienawistne, szalone i kipiące od bluźnierstwa. Odrobina wyobraźni i staje przed oczami odgrażający się Bogu Lucyfer, przepełniony gniewem, ale i szukający wolności. Teksty, o których wspomniałem, a które w dużej mierze są fragmentami „Raju Utraconego”, ukazują Lucyfera poszukującego własnego istnienia, który chce się wyzwolić spod bożego panowania. W tym właśnie widać odwoływanie się do europejskiej sztuki, głównie romantyzmu, do klasycznych motywów poszukiwania własnego jestestwa. Jednak także strona muzyczna nacechowana jest wieloma klasycznymi motywami. Takie formy jak: skrzypce z fortepianowym akompaniamentem, miniatury oparte na smyczkach czy partie organowe są dla twórczości Elend podstawowe i to na nich opiera się idea albumu. Opisując wokale wspomniałem o tym, że niekiedy są one jakby zafałszowane, poza kluczem, podobnie jest także w przypadku niektórych melodii, które sprawiają wrażenie źle zagranych. Podchodząc jednak do albumu całościowo, staje się jasnym, że w obu przypadkach są to świadome zagrywki stylistyczne, środki, dzięki którym muzyka staje się jeszcze bardziej nieprzewidywalna i opętańcza. Bardzo minimalne użycie instrumentów, często występujących pojedynczo, tylko uwydatnia ten zabieg i potęguje wrażenie. Powolne, melancholijne klawisze współgrają z zawodzącymi skrzypcami, wiją się i kluczą – ospale i niepokojąco i niekiedy tylko strzelają kanonadą mocniejszych akcentów. Melodie nie są skomplikowane, są raczej łatwe, co nie znaczy, że są tandetne. Cała muzyka żyje gdzieś w tle, na progu słyszalności – jest dodatkiem do wokali, treści i emocji. Tak właśnie prezentuje się „Leçons de Ténebres” – słucha się tego ciężko, mimo pozornej dźwiękowej pustki dzieje się wiele, trzeba się zaangażować i skupić. Na pewno nie jest to muzyka łatwa i przeznaczona dla każdego, jeśli jednak masz ochotę trochę odpocząć od gitarowo-perkusyjnych schematów (co nie znaczy, że odpocząć sensu stricte), to może warto założyć słuchawki na uszy i odpalić „Leçons de Ténebres”.


ocena: 8/10
deaf
oficjalna strona: www.elend-music.org

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz