29 grudnia 2010

Samael – Eternal [1999]

Jak już zdążyliście poznać po ocenie, Eternal to dla mnie znakomity krążek. Przyznaję, że gdy po raz pierwszy usłyszałem „luzem” kilka kawałków z tej płyty, byłem nimi ogromnie rozczarowany (z wyjątkiem genialnego „The Cross”, bo ten akurat chyba podoba się każdemu). Ale… no właśnie – gdy zapoznałem się z całością, to zwyczajnie nie mogłem wyjść z zachwytu. Ta płyta rajcuje mnie nadal i pewnie będzie tak długo, bo wiem, że Eternal na pewno będzie wieczny, gdyż przemawia...
Udostępnij:

26 grudnia 2010

Neuraxis – Imagery [1997]

Początki Neuraxis nie są może wielce imponujące, ale i tak trzeba chłopaków pochwalić za to, że chciało im się tłuc brutalny i w zamyśle techniczny death metal w momencie, gdy na świecie szalała jeszcze kretyńska blackowa moda, a główne rynki powoli szturmowały powerowe pedały. Od strony muzycznej Imagery prezentuje się dość solidnie, niezbyt odkrywczo — bo słyszalne są wpływy Cannibal Corpse, Cryptopsy i Kataklysm — ale na temat. Jednym słowem: napierducha. Ale to...
Udostępnij:

23 grudnia 2010

Suffocation – Breeding The Spawn [1993]

Jest to z pewnością najtrudniejszy do „wyceny” album nowojorskiego Suffocation z całego ich bogatego dorobku. Nie dlatego, że jest jakiś ciężki do sklasyfikowania, eksperymentalny, wyprzedzający swoje czasy, czy coś w tym stylu. Naprawdę, nic z tych rzeczy. Ta płyta po prostu została brutalnie, doszczętnie i bezlitośnie zajebana przez brzmienie i produkcję. Dźwięk jest płaski, przytłumiony i momentami nieczytelny – płyta brzmi, jakby nagrywano ją w garażu na setkę,...
Udostępnij:

22 grudnia 2010

Obituary – Frozen Alive [2006]

Któż by pomyślał, że Obitki na kraj realizacji swego pierwszego dvd wybiorą nasz polski, niezbyt przecież piękny kurwidołek? A jednak cuda się zdarzają! Przystojni inaczej Amerykanie nawiedzili Warszawę i co tu dużo mówić – pozamiatali! Efekty ich niecnych poczynań można obejrzeć na Frozen Alive. Wśród dwudziestu zagranych tamtego wieczoru kawałków mamy takie wspaniałości jak „Chopped In Half”, „Internal Bleeding”, „Find The Arise”, „Threatening Skies”, „Back To One”…...
Udostępnij:

20 grudnia 2010

Vesania – God The Lux [2005]

W życiu nigdy nie ma tak, żeby wszystko było cacy od początku do końca. I tak na przykład chcąc jak najszybciej dorwać „Torture Garden”, musiałem — już nie chcąc — zakupić też God The Lux nachalnie promowanej, a niewiele wartej Vesanii. Skoro moje zdanie o tym zespole już znacie, teraz słów kilka na temat samej płyty. Wygląda to tak — i nawet taki black metalowy ignorant jak ja jest w stanie to wychwycić — że kolesie próbują rżnąć z Emperor, głównie tego z okresu „Prometheus”...
Udostępnij:

17 grudnia 2010

Moon – Lucifer’s Horns [2010]

Cezara najwyraźniej rozsadza energia twórcza, bo nie dość, że nabrał rozpędu z odrodzonym Christ Agony, to jeszcze reaktywował nieco już zapomniany Moon. Nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane usłyszeć nowy materiał tego projektu (teraz już chyba zespołu?), tym bardziej, że muzyka przezeń uprawiana z lekka się zdezaktualizowała, a tu proszę – Lucifer’s Horns kręci się w moim odtwarzaczu. Nowe oblicze Księżyca znacząco różni się od poprzednich krążków,...
Udostępnij:

14 grudnia 2010

Hate – Erebos [2010]

Czyżby warszawiacy etap wielkich zmian mieli już za sobą? W deklaracjach na pewno nie, bo Erebos ma być ich najdłuższym, najbardziej eklektycznym (choć to za duże słowo w kontekście tej kapeli) i złożonym dziełem. Długość nie podlega dyskusji, bo to kwestia obiektywna, ze złożonością mogę się zgodzić, z resztą na szczęście – nie, bo płyta to mocny, dość techniczny i raczej klasyczny w strukturach death metal w rozpoznawalnym stylu Hate. Tak, właśnie death metal, a nie...
Udostępnij:

11 grudnia 2010

Devin Townsend – Ziltoid The Omniscient [2007]

Ziltoid the Omniscient jest dokładnie taki, jaka jest jego okładka. Bardziej się tego pokazać nie da: cudaczny ufoludek trzymający w ręku kubek kawy – no proszę, tego nie można brać na serio. Jest więc prześmiewczo, głupkowato wręcz, nie można jednak nie zauważyć kompozycyjnej i koncepcyjnej doskonałości. Bowiem od pierwszego do ostatniego dźwięku album rozwija się według doskonale skrojonego planu, planu, który wprowadza słuchacza w coraz gęstsze opary absurdu i graniczącego...
Udostępnij:

8 grudnia 2010

Kronos – The Hellenic Terror [2007]

Kronos coś nie mają nosa (oka, ręki, szczęścia…?) do oprawy graficznej swoich wydawnictw, bo po raz kolejny obrazki, w które zapakowano krążek nie zachwycają wykonaniem. Trochę to dziwi, zważywszy na fakt, że Francuzi są zafascynowani starożytną Grecją, a tam przecież poczucie estetyki było dość dobrze rozwinięte. No cóż, przynajmniej muzykę skubańce utrzymują na bardzo wysokim poziomie. The Hellenic Terror to pół na pół blastowanie i motoryczna jazda, odnoszę przy...
Udostępnij:

5 grudnia 2010

Malevolent Creation – Invidious Dominion [2010]

Phil Fasciana to prawdziwy długodystansowiec – ponad 20 lat grania, je-de-na-ście płyt studyjnych wydanych za sprawą kilku wytwórni, dziesiątki zmian składu, setki koncertów, tysiące fanów… Trzeba mieć do tego końskie zdrowie i wytrwałość leminga! Invidious Dominion w dorobku jego zasłużonej grupy raczej niewiele (a zapewne nic – ku tej wersji się skłaniam) zmieni, bo to rozsądna (10 kawałków w 35 minut) dawka rzetelnego super klasycznego death metalu, który równie...
Udostępnij:

2 grudnia 2010

Atheist – Jupiter [2010]

Drogi czytelniku Anonimowy – specjalnie dla ciebie ;].Jeśli chcesz posłuchać czegoś szczerego i autentycznego – zapodaj sobie „Piece of Time”, jeśli szukasz czegoś żywiołowego, czegoś z ikrą – kopiącego po jajach – włącz „Unquestionable Presence”, jeśli interesuje cię muzyka do bólu pokręcona, technicznie doskonała – strzel sobie „Elements”, jeśli natomiast chcesz Atheista na miarę XXI wieku – kup sobie Gnostic. Jupiter nadaje się głównie na półkę, w celach kolekcjonerskich,...
Udostępnij:

29 listopada 2010

Immortal – Diabolical Fullmoon Mysticism [1992]

Co na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku mógł porabiać norweski pre-blackmetalowiec zanim poczuł odwieczny zew lasu, oddał się Szatanowi (jakkolwiek to rozumieć), umalował pyska i rytualnie przybrał mroczny pseudonim? Ano to, co zdecydowana większość piewców tego trendu – w jakiejś piwnicy łupał pod swoim nazwiskiem toporny death metal. Immortal nie jest tu żadnym wyjątkiem. Dobrze się jednak stało, że dali sobie siana z czymś, co ich przerastało na rzecz...
Udostępnij:

26 listopada 2010

Cannibal Corpse – Tomb Of The Mutilated [1992]

O ile poprzednim tworom Cannibal Corpse niczego w zasadzie nie brakowało by przyzwoicie sponiewierać death-maniaków, to można powiedzieć, że dopiero na Tomb Of The Mutilated w pełni rozwinęli swoje utytłane posoką skrzydła. Po prostu, wszystkie dotychczasowe atuty ich łomotu zostały tu dopracowane do najdrobniejszego szczegółu. Ewolucja, jaka nastąpiła w zespole na przestrzeni tylko jednego roku — i to bez zmian składu — może robić wrażenie. Przepadły najprostsze patenty...
Udostępnij:

23 listopada 2010

Moonspell – Wolfheart [1995]

W przeciwieństwie do teraźniejszego syfu, który serwuje nam Moonspell, a którym dzielnie się nie kalam, początki tej portugalskiej formacji były o niebo (że tak sobie zażartuję) lepsze. Obracający się w wampiryczno-wilkołaczych klimatach album przez wiele lat nie wychodził u mnie poza ścisłe grono wydawnictw zajebistych. Teraz, po kilku latach odpoczynku, powrót do Moonspellowego Wolfhearta okazał się zbawienny (hehe) i bardzo odświeżający. Nic tak bowiem nie pomaga...
Udostępnij:

20 listopada 2010

Asphyx – On The Wings Of Inferno [2000]

Asphyx w połowie lat 90-tych zaliczył wyraźny spadek formy, który doprowadził muzyków do próby odświeżenia stylu pod nazwą Soulburn. Epizod był jednopłytowy, do tego średnio przekonywający, więc nic dziwnego, że panowie szybko wrócili do starej nazwy (zapewne nie bez sugestii nieco radykalizującej się wytwórni) i starego grania. Trwało to krótko, bo tarcia wewnątrz kapeli położyły kres zabawie. Jedyny plus jest taki, że przed zejściem do grobów (w jednym pewnie by się...
Udostępnij:

17 listopada 2010

Mayhem – Grand Declaration Of War [2000]

Black metal to zło, nienawiść i bluźnierstwo… Toteż na początek trochę pobluźnię w temacie. Jak dla mnie „De Mysteriis Dom Sathanas” i cała wczesna true bzycząco-mamrotana działalność Mayhem oraz to, co wyczyniają po „Chimerze” (czyli również bzyczenie i bzdurne mamrotanie) to jeden wielki, nieciekawy, nudny, lepiony na siłę co i raz dorabianą ideologią syf. Akceptuję tylko ich środkowe, untrue, skurwione i sprzedajne oblicze — tak od „Wolf’s Lair Abyss” do trzeciej...
Udostępnij:

14 listopada 2010

Immolation – Here In After [1996]

Here In After chyba można uznać za najbardziej optymalny materiał Immolation – osiem utworów w 37 minut, zero niepotrzebnych dłużyzn, wszystko dobrane i zagrane z iście aptekarską dokładnością; pół na pół walcowania i napieprzania, po równo brutalności i klimatu – jak od iwolicznego szablonu. Od sławnego debiutu minęło trochę czasu, bo dobre pięć lat (a ponoć to ja, kurwa, jestem leniwy!), więc siłą rzeczy i w muzyce musiało się coś niecoś pozmieniać. Na szczęście nadal...
Udostępnij:

11 listopada 2010

Wolf Spider – Hue Of Evil [1991]

Ostatni album niedoścignionych magików z Wolf Spider ujrzał świat kilka miesięcy później niż rewelacyjny „Drifting In The Sullen Sea”. Słychać to bardzo wyraźnie, że krążek należy do okresu schyłkowego w działalności zespołu, słychać też doskonale, że co lepsze kawałki zapodano na — wspomnianym powyżej — poprzednim albumie. Tak sobie jednak myślę, że jeśli tak mają brzmieć „odpadki”, to życzę wszystkim dzisiejszym kapelom takich singli. I mówię to poważnie. Sama muzyka...
Udostępnij:

8 listopada 2010

Pestilence – Consuming Impulse [1989]

Consuming Impulse to pierwsza prawdziwie death’owa, odarta z bezpośrednich wpływów thrash’u produkcja wielkiego Pestilence. Radykalizacja w muzyce jest wyraźna: mniej tu melodii, a poziom brutalności zwiększył się znacząco, choć nie poszło za tym zwiększenie obrotów. To nie wszystko, bowiem w paru miejscach z agresywnego pnia wyrastają również gitarowe patenty niekoniecznie kojarzone z metalem (choć podane na ostro), za to solidnie udziwniające muzykę Holendrów. Album...
Udostępnij:

5 listopada 2010

The Crown – Deathrace King [2000]

Po dłuższym zastanowieniu, wielce skomplikowanej analizie (albo z telewizyjna – annalizie), odwołaniu się do wiedzy zapisanej w gwiazdach i pory zbiorów zbóż w FarmVille, wyszło mi — tzn. głosy mi powiedziały — że najlepszym krążkiem ożywionego nie tak dawno temu The Crown jest wydany dekadę temu Deathrace King. Owszem, wcześniejsze wydawnictwa są fajne, a i następnym niczego nie brakuje, ale — jak dla mnie, a pewnie nie tylko — największego kopa i potencjał rozrywkowy...
Udostępnij:

2 listopada 2010

Haggard – And Thou Shalt Trust... The Seer [1997]

Nieczęsto się zdarza, by zespół już na pierwszym longpleju zaserwował muzykę, którą można porównywać tylko do niej samej, czy wręcz potraktować jako punkt odniesienia dla innych nagrań – nowo powstały kanon. A z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia na debiutanckim krążku niemieckiej formacji Haggard, krążku, który stał się podwaliną dla nowego subgatunku w metalu – a mianowicie symfonicznego dm bazującego na melodiach średniowiecza. Krócej chyba się tego nie da ująć...
Udostępnij:

29 października 2010

Vital Remains – Into Cold Darkness [1995]

Całkiem trafnie i zabawnie wyraził się ongiś o „Let Us Pray” szanowny kolega Trup. Otóż skonstatował on, iż rzeczona płytka jest… „mało witalna”… Na szczęście z Into Cold Darkness sprawa wygląda zdecydowanie inaczej. Poprawie uległo właściwie wszystko, co poprawie ulec mogło, przy jednoczesnym zachowaniu wcześniejszego klimatu. Słychać, że Vitalom przydarzyła się możliwość przywalenia mocniej i ze zdecydowanym death’owym wykopem. Co prawda w „Immortal Crusade” — nota...
Udostępnij:

26 października 2010

Venom – Resurrection [2000]

Resurrection to najbardziej nowoczesne, profesjonalne, a i chyba ekstremalne oblicze kultowych Anglików. Oblicze niestety niedocenione, ale o tym za chwilę. Oczywiście nowoczesne w przypadku Venom znaczy tyle co współczesne – bez dziwactw, awangardy i stawania na łysej głowie. Nie musieli eksperymentować, a tylko zgrabnie wpisać się w nowe czasy. Misja zakończyła się powodzeniem, bo muzyka zyskała na wyrazistości, a jej oprawa wymiata – wystarczy porównać z reunionowym...
Udostępnij:

23 października 2010

Rotting Christ – Aealo [2010]

Lata mijają, a ja nadal nie wiem, co to ten cały „suicide black metal”. Podejrzewam, że to może być coś na kształt tego, co na Aealo zrobili Grecy. No bo jak inaczej nazwać poupychane tu i ówdzie (w tym na samym, kurwa, początku!) partie wyjących z wiejska bab, jeśli nie działaniem samobójczym? A to niestety nie jedyny element tego materiału, który sprawił, że Rotting Christ z hukiem wyleciał z mojej listy pewniaków na płytę roku. Jest to o tyle przykre, że przez ostatnią...
Udostępnij:

20 października 2010

Misanthrope – Miracles: Totem Taboo [1994]

Jakoś nie mam szczęścia do francuskich kapel; na każdą tamtejszą sensowną ekipę przypada tuzin nieudaczników, którzy samą swoją obecnością na scenie przyprawiają o solidne wzdęcia. Czy wiecie, że Misanthrope (ten francuski) istnieje już od 22 lat? Nie? Ja też nie widziałem, a co więcej – spokojnie mógłbym nadal tego nie wiedzieć i tylko rzetelność recenzencka oraz uczciwość względem was, czytelników, sprawiła, że się tym zainteresowałem. Ale luzik, niedługo o tym zapomnę;]....
Udostępnij:

17 października 2010

Behemoth – Demigod [2004]

Siódmy w ogóle, a piąty słuchalny, album Demigod to niespełna 41 minut brutalnego death metalu zagranego w charakterystyczny dla zespołu sposób. Charakterystyczny, bo — czy to się komuś podoba czy nie — Behemoth już od kilku lat jest uznaną firmą, dostarczającą produkty najwyższej jakości, obok których nie sposób przejść obojętnie. Na zachwianie poziomu nie mają też wpływu zmiany personalne – na tym krążku Havoca na stanowisku drugiego gitarzysty zastąpił sesyjnie Seth...
Udostępnij:

14 października 2010

Myopia – Enter Insect Masterplan [2007]

Za recenzję Myopii zabierałem się od kilku miesięcy, dopiero teraz jednak miałem na tyle dobry humor, by zmusić się do napisania kilku słów na temat ich debiutanckiego longpleja zatytułowanego Enter Insect Masterplan. Muzyka bielszczan to nokautująca dawka matematycznawego thrashu w klimatach Meshuggah (czyli absolutnie bez szału), z zerżniętym z Voivod pomysłem na logo. Widać więc doskonale, że potencjalny krąg odbiorców jest wąski jak dupa Dody. Nie bez przyczyny...
Udostępnij:

11 października 2010

Anorexia Nervosa – New Obscurantis Order [2001]

O ile „Drudenhaus” — poprzednia duża produkcja Żabojadów — była płytą nietuzinkową i bardzo ciekawą, to New Obscurantis Order jest już niemalże pieprzonym monumentem! I to kolejny już przykład na naciąganą „magię trzeciej płyty”. Kilkunastosekundowe napieprzanie instrumentów smyczkowych, błyskawiczne przejścia i cholernie szybkie blasty – tak wygląda początek tego albumu. Umalowani Anorektycy udowadniają, że absolutnie nie należą do bandy pitoleńców i — niczym tornado...
Udostępnij:

8 października 2010

Sadist – Season In Silence [2010]

Spokojnie mogą spać wszyscy ci, którzy o Sadyście nie mają bladego pojęcia, ale także ci, którzy — pamiętając do czego chłopaki są zdolni — z pewnym niepokojem wypatrywali nowego albumu. Leszcze wymienieni jako pierwsi mogą sobie nawet kupić trochę dopalaczy, co by — mam nadzieję — w spokoju i pokoju ze światem opuścić ten padół łez i oczyścić pulę ze swoich genów. Ci drudzy zaś mogą odetchnąć, bowiem Season in Silence to album na miarę Sadistowych możliwość i godny...
Udostępnij:

5 października 2010

Beheading Machine – Narcobiological Upgrade [2011]

Zaczyna się od zgrzytu, bo w introsa chłopaki wmontowali te same sample, które słyszałem trochę wcześniej — i w ciekawszej oprawie — u Neverending War. Bywa. Dalej jest już jednak inaczej, co nie oznacza, że mamy do czynienia z graniem tkwiącym korzeniami w klasyce. Nic z tych rzeczy! Beheading Machine proponują death metal w wersji nowomodnej – rwany, zrytmizowany, rozbudowany wokalnie (schyłkowy Aborted się kłania), dobry od strony technicznej oraz brzmieniowej, a...
Udostępnij:

2 października 2010

Blind Guardian – At The Edge Of Time [2010]

Wypuszczając „A Twist In The Myth” Blindzi doszli do skraju przepaści, natomiast wraz z wydaniem At The Edge Of Time zrobili krok do przodu. Dobrze chociaż, że owej przepaści było niewiele, bo nie więcej niż — nie przymierzając — dołek z gównem. Taka bowiem jest prawda, że najnowszy krążek Niemców jest kontynuacją i rozwinięciem pomysłów z poprzedniego wydawnictwa, a tamto — choć przyjemne w odbiorze i całkiem miodne — miało pewien odchył w stronę lajtowości. Ma to...
Udostępnij: